Od pewnego czasu dużą popularnością wśród miłośników zdrowej żywności cieszy się różowa i piękna sól himalajska, którą można kupić w każdym niemal sklepie i która ceną przewyższa inne rodzaje soli, czy to morskiej, czy kopalnej. Ludzie chętnie płacą więcej za reklamowane na opakowaniach cudowne właściwości owej „wysokogórskiej” soli, ale mało kto zadaje sobie pytanie, skąd się ona bierze. Tymczasem różowe kryształki przybywają do nas z Pakistanu, z drugiej co do wielkości kopalni soli na świecie Khewra. Kopalnie soli Khewra ustępują wielkością jedynie kanadyjskim żupom solnym Sifto w Ontario.
Khewra – plątanina tuneli, hal i wyrobisk rozpościerająca się na głębokości sięgającej 300 metrów i wbijająca się kilometrami w zbocza gór – dostarcza 350 000 ton soli rocznie i wygląda na to, że zgromadzonych tam przez naturę zapasów wystarczy jeszcze na co najmniej 1000 lat. Skąd wzięło się tyle soli pod powierzchnią pakistańskiego kawałka Pendżabu? Oczywiście z morza, bo na naszej planecie nie mamy innej soli niż ta zawarta w wodzie morskiej. Morze sobie wyparowało, jakieś 800 milionów lat temu, i rozpoczął się proces formowania potężnego masywu solnego, ciągnącego się na 350 kilometrów. Ale to dawne dzieje, bez naocznych świadków. Za historyczny początek pendżabskich żup uważa się rok 326 p.n.e., kiedy to przez obszar Khewry maszerowały i konno jechały wojska Aleksandra Wielkiego. Żołnierze, a i sam Aleksander, ze zdziwieniem spostrzegli, że ich konie z upodobaniem wielkim liżą mijane skały. Wreszcie któryś z dwunożnych zsiadł z wierzchowca i sam polizał, wyjaśniając tym samym zagadkę. Sól, po prostu i aż sól! Aż sól, bo bez niej trudno sobie wyobrazić rozwój cywilizacji, włącznie ze zwycięskim pochodem Aleksandra Macedońskiego. Odkrycie soli pozwoliło ludziom na konserwowanie żywności, co z kolei umożliwiło dalekie wyprawy handlowe i wojenne. A ludzie, jak już sobie zasolili mięso i śledzie, nie musieli co dzień biegać na polowanie i mogli się zająć budowaniem miast, wznoszeniem mauzoleów i wynalezieniem jedwabiu.
Szacuje się, że komercyjne wydobycie soli na większą skalę trwa w Khewra od jakichś 1200 lat. Solą handlowali chętnie Wielcy Mogołowie, bo sól, jak już wiemy, była nieocenionym bogactwem, zdolnym bogactwa pomnożyć. Po upadku imperium kopalnie przejęli sikhijscy radżowie, którzy czerpali korzyści z eksploatacji złóż aż do przybycia Brytyjczyków, którzy je przejęli i wprowadzili surowe kary za próby kradzieży i przemytu cennego minerału. Z Brytyjczykami przybyła nowoczesna technologia i kopalnie zostały znacznie lepiej zorganizowane i akuratnie wyżłobione, rękami „tubylców” oczywiście, w tym ciężarnych kobiet i dzieci. Mroczny był to okres w dziejach solnych kopalń Pendżabu, bo pod ziemią nie tylko rodziły się dzieci, ale i umierali ludzie. Zbieraninie od siedmiu boleści, którą z trudem wielkim można by nazwać załogą górniczą, brytyjscy władcy uniemożliwiali wychodzenie na powierzchnię, w każdym razie wypuszczali ich rzadko i na krótko, co zaowocowało strajkiem w 1876 roku. Strajk stłumiono, a groby zastrzelonych wtedy dwunastu górników można oglądać w kopalni do dziś.
Obecnie żupy działają lepiej i lepiej się żyje górnikom, a dzięki ich pracy całkiem nieźle żyje się przybywającym tu turystom. Bo obok czynnych wyrobisk, z których czysty halit, czyli słony kamień zawierający głównie chlorek sodu, wędruje na powierzchnię i dalej w cały świat, są części kopalni przeznaczone do zwiedzania i podziwiania. Można to robić pieszo, można też wozić się zbudowaną w latach 30. ubiegłego wieku kolejką elektryczną, służącą dawniej do transportu urobku. Kolejka wiezie nas przez głębokie i rozległe wyrobiska ukazujące naturalne formacje halitowe w rozmaitych kolorach z przewagą różnych odcieni różu, ale i białych, złotawych i zielonkawych. Wszystko jest pięknie podświetlone, więc lśni i mami opowieścią o ukrytych smoczych skarbach. Milenia wyżłobiły i wykapały stalaktyty, stalagmity i dziwne struktury solnych kryształów, które potrafią zadziwić i zachwycić. Ale zwiedzanie kopalni Khewra to nie tylko podziwianie tworów natury.
Jedną z najstarszych wzniesionych pod ziemią skalnych budowli jest malutki meczecik Badshahi, z prawdziwymi słonymi minaretami, zbudowany z czerwonawych solnych cegieł. Współcześnie wzniesiono kilka miniatur, między innymi Wielki Mur Chiński i lahorski Minar-e-Pakistan. Turyści zachwycają się wysoką na 75 metrów Salą Zgromadzeń, wyrastającymi tu i tam kryształowymi naciekami, podziemnymi jeziorkami solankowymi i przesadną nieco grą elektrycznego światła, dzięki której podziemne budyneczki wyglądają trochę bardziej „disnejowsko” niż baśniowo. Blisko 10-metrowy most nad solnym jeziorem nosi nazwę Pul-sarrat, nawiązując do Pul-e-Sarrat – mostu, przez który każdy będzie musiał przejść w dniu Sądu Ostatecznego. Pul-e-Sarrat opisywany jest jako „cieńszy niż kosmyk włosów i ostrzejszy niż miecz”. Solny mostek nie jest aż tak dramatycznie kruchy, ale gdy uświadomimy sobie, że sadzawka, nad którą został przerzucony mierzy 25 metrów głębokości, robi się groźnie. Opisać wszystkie te lśniące wilgotną solą cuda trudno, bo to po prostu trzeba zobaczyć. A wycieczka kończy się zwykle w kopalnianym sklepiku, gdzie można nabyć pamiątki wykonane z soli i oryginalnie pakowaną różową sól himalajską.
Na terenie Khewra znajduje się również jedyny na świecie działający urząd pocztowy całkowicie wykonany z soli, skąd można wysłać pocztówkę z wakacji, ale poczta nie jest bynajmniej turystycznym artefaktem – powstała z myślą o górnikach i okolicznych mieszkańcach. A że z soli? No cóż, tego budulca tu pod dostatkiem.
W 2007 roku w kopalni otworzono niewielkie sanatorium dla astmatyków, dysponujące obecnie 12 łóżkami i dumnie zwane Kliniką. Jaskinie i komory solne pozwalają odetchnąć umęczonym drogom oddechowym chorych, a unoszące się w wilgotnym powietrzu cząsteczki soli mają zbawienne działanie na nasze zdrowie i samopoczucie. Recepcja malutkiego sanatorium ozdobiona jest, jakże by inaczej, pięknymi solnymi lampami i abażurami.
Turyści jadą do Pakistanu zwykle po to, żeby nacieszyć się adrenaliną na Karakorum Highway, powłóczyć po górach, albo zwiedzić zabytki i muzea Lahore. Tymczasem wyprawa do Khewra może okazać się fajną przygodą, bo nie co dzień schodzi się do kopalni odkrytej przez Aleksandra i do tego dostarczającej magicznej różowej soli niemal całemu światu. A w udostępnionej turystom części kopalni naprawdę jest co oglądać. Co do samej soli, to jest nieco przereklamowana, bo jej skład chemiczny niewiele różni się od innych odmian soli i jest identyczny ze składem naszej różowej soli z Kłodawy. Ale co Himalaje, to Himalaje! Przecież nie tylko materia się liczy. Legenda i duch też mają znaczenie. Dla eksplorującego świat turysty jest to często znaczenie pierwszorzędne.