कोफ़्ता
Kofty to pulpety. Nazywają się tak samo lub podobnie w wielu językach i wielu krajach, bo kofty robi się nie tylko w Indiach Szerokopojętych, ale i na Bliskim Wschodzie, w Turcji i w krajach bałkańskich. Prawdopodobnie nazwa pochodzi z Persji, a do Indii, zarówno nazwa, jak i potrawa dotarły wraz z ekspansją muzułmańską. Ale to problem do rozstrzygnięcia dla językoznawców i historyków gastronomii.
Kofty mogą być tradycyjnymi mięsnymi kulkami (baranina, kozina, wołowina), albo pulpetami wegetariańskimi. Mięsne przeważają w Pakistanie, Bangladeszu, Pendżabie i Kaszmirze, na południu Indii i w Pakistanie nad morzem możemy zjeść kofty z krewetkami albo rybą, wszędzie spotkamy wegetariańskie.
Kofty można zrobić właściwie ze wszystkiego, istnieją jednak tradycyjne receptury i szczególnie popularne rodzaje tego smakowitego dania. Zaproponuję dwa rodzaje pulpetów wegetariańskich: alu panir kofta (z ziemniaków i sera) oraz malai kofta (ziemniaki, warzywa i mnóstwo tłustej śmietany).
Prawdopodobnie nie uda wam się zdobyć prawdziwego paniru, czyli indyjskiego białego sera, szkoda, bo ma on specyficzną strukturę i smak. To pewnie znowu sprawka noetyki, albo lokalnej flory bakteryjnej. Bierzemy więc: około 250 gram pełnotłustego twarogu (kuchnia indyjska jest baaardzo kaloryczna, ale baaardzo smaczna.), 4-5 ziemniaków, cebulę, jajko (wersja nieortodoksyjna, w ortodoksyjnej spoiwem ma być mąka z cieciorki albo grochu, jajka precz.) chilli (suszone, sproszkowane, świeże), kolendra albo zielona pietruszka.
Kofty zwykle podaje się w sosie, a do sosu będą nam potrzebne:
pomidory (świeże, z puszki, ostatecznie koncentrat pomidorowy), garam masala, kurkuma, kminek indyjski (albo normalny), świeży imbir. (Ilość składników uzależniona od ilości sosu, jaką chcemy uzyskać).
Przygotowanie:
Sos: Na patelni podsmażamy (na oleju albo na ghee) imbir (posiekany, około łyżki), masalę, kurkumę, kminek. Dodajemy sparzone, obrane i przetarte przez sito pomidory (albo koncentrat), solimy. Gotujemy na wolnym ogniu. Niech sobie pyrka dopóki nie przygotujemy pulpetów.
Kofty: Ugotowane ziemniaki, rozgniecione widelcem (albo przeciśnięte przez praskę) ser (rozpaćkany podobnie, jak ziemniaki), podsmażaną cebulę (w wersji ortodoksyjnej bez cebuli) i przyprawy mieszamy w jednolitą masę. Dodajemy jajko. Słowem – wypisz, wymaluj farsz na ruskie, jeśli nie liczyć chilli i kolendry. Masa musi być dość zwarta, jeśli jest zbyt rzadka dodajemy trochę mąki ziemniaczanej lub bułki tartej, chyba że dysponujemy mąką z cieciorki. Formujemy pulpety (około 2,5-3cm średnicy) i smażymy je w głębokim tłuszczu na złocisto-brązowy kolor. Podajemy zalane sosem, do którego pod koniec gotowania można dodać trochę jogurtu lub mleka. Gęstość powinna zrobić się sama ze zredukowanych pomidorów, ale różnie to bywa.
Malai kofta przygotowujemy podobnie, tylko do „farszu” dodajemy warzywa (dowolne: fasolka, groszek, marchewka, cebulka, kukurydza) i tłustą śmietanę (przynajmniej 24%) w ilości przynajmniej dwóch kopiatych łyżek.
Przyprawy: kminek, chilli, mielona kolendra (po łyżce, chilli może być mniej…), sól. Formujemy pulpety i smażymy jak powyżej.
Sos: Podobnie jak w alu panir – pomidory, cebula, imbir, kminek, chilli, garam masala. Dodatkowo: roztarty czosnek (około 3 ząbki), łyżka mielonej kolendry, trzy łyżki roztartych na pastę orzechów (nerkowce, migdały, włoskie), łyżka prażonego na suchej patelni maku. Sos przygotowujemy podobnie, jak ten do alu panir: podsmażamy przyprawy, dodajemy pomidory i pastę orzechową, a pod koniec gotowania dodajemy śmietanę.
Uwaga: jeśli robimy kofty bez użycia jajka, mają one tendencję do rozpadania się pod wpływem gorącego sosu. Musimy je podać natychmiast po przygotowaniu, zanim owym sosem nasiąkną.
Zjadamy z ryżem, albo z nanami, ćapatami lub innym pieczywem.