Figurki łysego Buddy znane są z kręgu kultury chińskiej, w której Budda ów przybrał również znacznie na wadze i wiecznie się śmieje. Nie jest to jednak, jak wydaje się ludziom Zachodu, wyobrażenie historycznego Buddy Śakjamuniego Gautamy, ale lokalnego bóstwa Budai, utożsamionego później z Buddą przyszłości Maitreją. W kulturze Indii Szerokopojętych, włącznie z Tybetem, Budda występuje zwykle w postaci „owłosionej”. Wyjątek stanowią przedstawienia arhatów – ludzi oświeconych, najbliższych uczniów Buddy – w ikonografii theravady.
Zazwyczaj na głowie Buddy znajdujemy dość wyrafinowaną fryzurę zwieńczoną mniejszym lub większym koczkiem. Co ciekawe, ten sposób ufryzowania nie wywodzi się terenów Indii i okolic ale z antycznej Grecji i odbył długą drogę transformacji, by wreszcie przyjąć formę symetrycznie rozłożonych guzków z większym guzkiem na szczycie głowy. Trudno to sobie wyobrazić, ale guzki owe wyewoluowały z helleńskich loków, jakimi wyobrażenia ludzi, bogów i buddów ozdabiali pierwotnie artyści ze starożytnego królestwa Gandhary. Historia królestwa sięga 3000 lat wstecz (a może i dawniej), ale charakterystyczna dla tych terenów sztuka pojawiła się znacznie później, mniej więcej 300-400 lat po Buddzie i była mieszanką wpływów lokalnych – perskich i indyjskich – oraz grecko-rzymskich. Te ostatnie przybyły do Indii Szerokopojętych wraz z armią Aleksandra Wielkiego, której to armii część spora postanowiła osiedlić się i pożenić, a w konsekwencji pozostawić po sobie trochę mieszanej krwi i sporo mieszanej sztuki nazywanej sztuką Gandhary właśnie. Rzeźbione w tym okresie postaci ludzkie miały bujne loki, a niekiedy obdarzone były również wąsiskami. Budda nie był łysy. Podobnie zresztą jak dawni żebrzący mnisi wędrujący w poszukiwaniu Prawdy. Niektórzy z nich w ogóle nie obcinali włosów, nie myli ich i nie czesali. Skłębione kołtuny i sfilcowane brody mieli nosić aż do chwili osiągnięcia oświecenia, kiedy to ślubowali zrobić z nimi porządek. Istnieją przekazy i o takich mnichach, którzy wyrywali sobie owłosienie wraz z cebulkami rozwiązując tym samym definitywnie problem ewentualnej wszawicy.
Współcześni hinduistyczni sadhu hołdują zwykle tej pierwszej tradycji – nie obcinają włosów, bijąc rekordy ich długości. Jeśli jednak gdziekolwiek spotkamy buddyjskiego mnicha lub mniszkę, spotkamy się również z ich wygolonymi czasem do cna czaszkami. Skąd wzięła się taka mnisia moda? A może wymóg formalny narzucony klasztorną regułą?
Najstarsze pisma buddyjskie nazywane Kanonem Palijskim, a dokładnie Kosz Dyscypliny, czyli Vinaya-pitaka, zawierają szczegółowe reguły dotyczące życia klasztornego. W rozdziale Khandhaka
Mówi się, że mnisi powinni golić głowy przynajmniej raz na dwa miesiące i nie dopuszczać, by długość włosów przekroczyła grubość dwóch palców. Włosy powinno się golić brzytwą a nie obcinać nożyczkami. Wyjątek czyniono dla osób, które miały uszkodzoną skórę głowy. Włosów siwych nie wolno farbować, a żadnych szczotkować ani czesać grzebieniem. Nie wolno również używać olejków, a gdy włosy są dłuższe i rozczochrane, należy przygładzić je ręką. Reguły te dotyczą zarówno mnichów, jak i mniszek. Khandhaka zezwala mężczyznom na noszenie krótkich bród, ale ten obyczaj raczej się nie przyjął. Wyjątek stanowią niektórzy lamowie tybetańscy, choć nie jest to powszechne i zbyt popularne.
Wciąż pozostaje otwarte pytanie, „dlaczego mnisi golą głowy”? Pierwszy powód jest dość oczywisty – mnich nie ma czasu ani środków na zbytki. Ogolona głowa daje komfort niemyślenia o fryzurze, szamponach, grzebieniach. Sprawdza się też w gorącym klimacie i wyklucza uciążliwe robactwo.
W wielu kulturach włosy posiadają znaczenie szczególne, w nich koncentruje się magia i energia osoby, na której wyrosły, stąd oddanie włosów jest oddaniem części siebie. Mnich poświęca się życiu klasztornemu i na znak owego poświęcenia i zaufania do nauk Buddy oddaje swoje włosy. Włosy, szczególnie dla kobiet, stanowią również element ziemskiej urody, mogą być źródłem próżności i wabikiem seksualnym. Wstępując do stanu duchownego powinniśmy wyzbyć się próżności, pychy, zalotności i przywiązania do lusterka. Zgolenie włosów to symbol pokory, skruchy, skromności.
Większość współczesnych mnichów i mniszek stosuje się do reguł zawartych w Vinaya-pitaka. W poszczególnych szkołach i odłamach buddyzmu reguły różnią się nieco co do sposobu golenia i dopuszczalnej długości włosów, ale w zasadzie każdy mnich ma ogoloną głowę lub niewielkiego „jeżyka” i reguła dopuszczalnej długości (grubość dwóch palców) jest przestrzegana.
Bardzo często golenie głowy stanowi element ceremonii wstąpienia do klasztoru i złożenia mnisich ślubowań. Golenie w dalszym ciągu odbywa się za pomocą brzytwy lub maszynki jednorazowej, rzadko dopuszcza się użycie maszynki elektrycznej, bo wszak Vinaya nic o niej nie wspomina. Kobiety noszą króciutkie fryzurki, ale często golą głowy do gołej skóry.
Osoby świeckie w czasie ceremonii przyjęcia Schronienia również symbolicznie oddają swoje włosy – prowadzący ceremonię obcina niewielki kosmyk, który później jest przechowywany w przeznaczonym do tego miejscu w danym klasztorze wraz z włosami innych świeckich wyznawców. Oddanie kosmyka włosów w czyjeś ręce jest symbolem oddania w ogóle i symbolem głębokiego zaufania, bo ktoś, kto ma nasze włosy niejako posiada nad nami władzę.
Włosy mogą być również relikwiami. W kulturze europejskiej często przechowuje się pukiel czyichś włosów na pamiątkę, bo włosy są częścią kochanej osoby. W świątyni Botataung w Birmie przechowywana jest relikwia włosa Buddy, tak przynajmniej wierzą tysiące pielgrzymów przybywających do tego miejsca, by energią świętego włosa „naładować akumulatory”.
Tak więc, magia, symbolika, dyscyplina, pragmatyzm i pokora w jednym. Łyse mnisie głowy nikogo dziś nie dziwią, przeciwnie – zdziwilibyśmy się widokiem bujnych fryzur, niepasujących do szafranowych, żółtych i czerwonych szat mnichów i mniszek różnych szkół buddyjskich, jakich możemy spotkać podróżując po Indiach, Bhutanie, Sri Lance albo Tybecie…