O ile, w odróżnieniu od roku 2016, kończący się powoli rok 2017 nie był zbyt udany dla indyjskiego kina popularnego, obfitując w zaskakująco przeciętne dzieła, w ostatnich miesiącach pojawiło się kilka filmów wyjątkowych. Secret Superstar (2017, Advait Chandan) jest jednym z nich, będąc przyjemną odmianą, chociaż nie niespodzianką. Nie od dzisiaj bowiem wiadomo, że dzieła wyprodukowane przez Aamira Khana pozytywnie wyróżniają się na tle innych, powstających na subkontynencie produkcji. Opowieść wyreżyserowana przez Advaita Chandana to kolejny, trzeci w bogatym dorobku Aamira Khana film dotykający problemów dzieci. A jednak, mimo że bollywoodzki gwiazdor raz po raz powraca do tej tematyki, za każdym razem pokazuje widzom film świeży, coraz bardziej odchodząc od utartych schematów. W efekcie, Secret Superstar podąża drogą wyznaczoną raczej przez Dangal (2016, Nitesh Tiwari) niż Gwiazdy na ziemi (Taare Zameen Par, 2007, Aamir Khan), będąc przy okazji filmem jeszcze bardziej od Dangal nieprzewidywalnym. Nieco szokującym, chociaż całkowicie w tym przypadku zrozumiałym jest przede wszystkim fakt, że film nie opowiada o tym, co można wywnioskować z zapowiedzi i opisów. O ile rozmaite filmowe trailery zawierają zwykle najlepsze części reklamowanej ekranowej historii, twórcy Secret Superstar świadomie odchodzą od tego typu prezentacji własnego dzieła żeby nie psuć swoim widzom ogromnego zaskoczenia i przewrotnych znaczeń, jakie zamierzają zaprezentować im na ekranie.
Główna bohaterka filmu, pochodząca z Barody w Gudźaracie Insja wychowuje się w średniozamożnej, muzułmańskiej rodzinie. Ojciec dziewczyny jest sadystą, który maltretuje i upokarza swoją żonę. Mężczyzna, co w takich rodzinach typowe, zupełnie nie zauważa córki, całą uwagę skupiając przede wszystkim na małym synku i mieszkającej pod wspólnym dachem starej ciotce. W przeciwieństwie jednak do innych bohaterek, charakterystycznych dla tego typu bollywoodzkich opowieści, które z pokorą przyjmują ciosy i czekają aż los je wynagrodzi, Insja nie jest osobą bierną i uległą. Utalentowana muzycznie dziewczyna pragnie podzielić się ze światem swoimi zdolnościami, wie jednak, że dla osoby z jej środowiska realizacja takiego marzenia jest niemalże niemożliwa. Frustracja z powodu niespełnionych ambicji i trudna sytuacja w domu sprawiają, że Insja jest dziewczynką równie nerwową jak jej łatwo wpadający w gniew ojciec, od czasu do czasu zaskakująco źle traktującą nie tylko hołubionego przez rodzinę małego brata, ale i matkę. Bohaterka zarzuca tchórzostwo i głupotę kobiecie, która nie chce opuścić okrutnego męża, na małym chłopcu zaś, co zrozumiałe, bierze odwet za niesprawiedliwość w traktowaniu ich obojga. Jednak prawda, jakiej się dowiaduje, otwiera jej oczy na wiele spraw, o których wcześniej nie myślała, jak na przykład różnica wieku między nią, a małym bratem, czy bierność mieszkającej z rodziną starej kobiety.
Secret Superstar, podobnie jak większość filmów Aamira Khana, skomponowany został w bardzo przemyślany sposób. Patos, melodramatyzm, napięcie, związane z postacią demonicznego ojca i poruszające sceny przemocy zostały umiejętnie zrównoważone elementami humorystycznymi. Za te ostatnie odpowiadają tu przede wszystkim dwie postaci; podobny do Omkara z Dangal przyjaciel Insji, Ćintan i bollywoodzki kompozytor, Śakti Kumar, w którego wcielił się sam Khan. Postać Śaktiego Kumara okazuje się zresztą sporym zaskoczeniem, zwłaszcza dla tych, którzy już od jakiegoś czasu krytykują aktora za zbytni dydaktyzm. Typowe dla popularnych indyjskich filmów powtórzenia i nieco naiwne odniesienia, jak na przykład to o miejscu przy oknie, czy prawie do marzeń, wkomponowano w postaci uroczej, ale prostej matki głównej bohaterki i samej Insji, która mimo bycia odważną, przebojową i dojrzałą jak na swój wiek dziewczyną, pozostaje przecież tylko piętnastolatką. Fakt, że widz ma do czynienia z dzieckiem, czy dziećmi (Ćintan ma tyle samo lat, co Insja i również zachowuje się odpowiednio do swojego wieku) podkreślono też zresztą w niektórych piosenkach, zwłaszcza w Moja droga mama (Meri Pyaari Ammi) i Zatęsknię (I’ll miss you), których słowa są mało wyrafinowane, a rymy i melodia bardzo proste. Dzięki tym wszystkim zabiegom, film, mimo że jest baśniową opowieścią bollywoodzką, trzymającą się konwencji wielkiego, wzruszającego widowiska dla całej rodziny, pozostaje dziełem autentycznym. Trzeba przyznać, że pod względem wspomnianych powtórzeń i wyjaśnień, Secret Superstar jest bardziej dopracowany niż niemalże doskonały Dangal, którego odbiór psuje chociażby wykład ojca bohaterki na temat walki o lepszy byt wszystkich indyjskich dziewcząt. Tymczasem twórcy Secret Superstar zachowali tę dość rzadko spotykaną równowagę i mimo dość ryzykownego połączenia bardzo poważnych tematów z tymi lekkimi, unikają trywialności i dają widzom wiele tak potrzebnego w długim filmie wytchnienia.
Mimo że, jak już zostało wspomniane, Secret Superstar nie jest do końca filmem o młodej dziewczynie, która pragnie zrobić muzyczną karierę i spotyka na swojej drodze dobrego pana kompozytora, którego nie zepsuł Bollywood, poświęca się tu sporo miejsca muzyce, mediom jako takim, a także wolności, jaką w dzisiejszych czasach zapewnia Internet, czy indyjskie edycje słynnych na całym świecie programów typu: Idol, Mam talent i innych. Aamir Khan rysuje dosyć gorzki obraz bombajskiej branży filmowej, odzwierciedlając tym samym nie tylko swoje trudne z nią kontakty, ale i to, o czym ostatnio wiele się w Indiach mówi, czyli obecny tu nepotyzm, kumoterstwo, ogromną dozę seksizmu i tak dalej. Twórcy filmu wyraźnie kontrastują ze współczesnym Bollywoodem ten dawny, klasyczny i oczywiście bardzo mocno zmitologizowany, trudno bowiem powiedzieć czy środowisko to rzeczywiście kiedyś było inne, chociaż z pewnością zmieniły się muzyczne utwory. Dwie najlepsze piosenki z filmu, Kim jestem ja (Main Kaun Hoon) i Zatańczę wolna tak (Nachdi Phira) pozostają nostalgicznym nawiązaniem i pochwałą starych, dobrych czasów, w których utwory muzyczne były czymś więcej niż dominującym współcześnie wulgarnym zlepkiem zasłyszanych gdzieś motywów. Tęsknotę tę widać też w sferze wizualnej. Oba muzyczne interludia zaprezentowano w tradycyjny, charakterystyczny dla klasycznej bollywoodzkiej Złotej Ery statyczny sposób, ukazując jedynie stojącą i śpiewającą postać i pozwalając w ten sposób skupić się widzom na samej kompozycji, a nie wizualnie atrakcyjnym wideoklipie.
Ostatnia z piosenek, prześmiewczy utwór Seksowny chłopcze mój (Sexy Baliye) jest swoistym hołdem dla tych wszystkich youtuberów, którzy swoją sławę zawdzięczają brakowi talentu. Dhinchak Pooja, Taher Shah, czy inne tego typu postaci, raz po raz pojawiają się, nie tylko w Indiach zresztą, jako swoiste kuriozum, by za moment zniknąć, zastąpione kimś innym, choć podobnym. Sam pomysł na wprowadzenie nieudanej piosenki do filmu i następnie zaprezentowanie jej w finale (warto cierpliwie przeczekać część końcowych napisów), wykorzystany został już wcześniej w filmie Delly Belly (2011, Abhinay Deo). Jednak w Secret Superstar niskich lotów utwór przybiera odmienną niż w filmie z 2011 roku formę, stając się nie przebojem wylansowanym na bazie prymitywnej piosenki, a takim właśnie dziwacznym, amatorskim i pozbawionym dobrego smaku youtubowym nagraniem. O ile bowiem sama Insja zyskuje sławę dzięki YouTubowi, w filmie wyraźnie daje się odczuć krytykę internetowych pseudoartystów, chociaż nie jest ona tak silna jak ta wymierzona w branżę filmową.
Podobnie jak sama forma filmu, treść również została drobiazgowo dopracowana, dzięki czemu twórcom udało się uniknąć pułapek zastawionych przez stereotypy i płaskie metafory. Podobnie jak wcześniej Dangal, Secret Superstar raz po raz wymyka się klasyfikacjom, a widzów, którym wydaje się, że już wiedzą, o czym film ten opowiada, zaskakuje coraz to nowy zwrot akcji. Jest to więc i zarazem nie jest typowa historia tyranizowanych przez mężczyznę muzułmanek, opowieść o korzyściach płynących z edukowania dziewcząt, film o talencie i determinacji, którym nie stoi na drodze ani pochodzenie ani sytuacja finansowa, czy wreszcie dzieło pokazujące, że burka może się czasem okazać wielkim dobrodziejstwem. Iluzoryczność wszystkich tych pozornie prostych treści ani przez moment nie staje się jednak oszustwem, widz odczuwa więc zaskoczenie, ale i ogromną, pełną wzruszeń i humoru satysfakcję.
napisała: dr Tatiana Szurlej
Dziękuję za interesującą recenzję, ostatnio oglądałam PK, także nieszablonowy.