O tym, że Żona dla zuchwałych (Dilwale Dulhania Le Jayenge, 1995) jest największym reżyserskim dokonaniem Adityi Chopry nie trzeba przekonywać żadnego fana kina bollywoodzkiego. A jednak co jakiś czas indyjscy filmowcy zdają się zapominać o tym, że odgrzewanie popularnego niegdyś dania nie zawsze jest dobrym pomysłem. Świadczy o tym chociażby próba przywrócenia na ekrany romansu Kajol i Shah Rukh Khana w filmie Dilwale (2015, Rohit Shetty), już z racji tytułu nawiązującym do najchętniej oglądanej ekranowej opowieści w Indiach, czy totalne fiasko remake’u wielkiego Sholay (1975, Ramesh Sippy) nakręconego przez Rama Gopala Varmę w 2007. Istnieją po prostu takie opowieści i tacy bohaterowie, którym czas może jedynie zaszkodzić, dlatego zamiast nostalgicznego wskrzeszania dawnych formuł, nawet w uwspółcześnionej wersji, warto sięgać raczej po nowe tematy i nowe rozwiązania fabularne. Tymczasem Aditya Chopra postanowił, że jego najnowszy film, Befikre będzie uwspółcześnioną wersją Żony dla zuchwałych. Natarczywa obecność wielkiego poprzednika odczuwalna jest w filmie od samego początku, już przy napisach informujących o konieczności wyłączenia telefonów komórkowych w kinie, Żona dla zuchwałych towarzyszy też widzowi w licznych muzycznych cytatach i, jak zostało wspomniane, w samym scenariuszu. Podobnie jak w Żonie dla zuchwałych, bohaterowie Befikre mieszkają poza Indiami, tym razem w Paryżu i tam też następuje ich pierwsze spotkanie, w drugiej połowie filmu natomiast podkreśla się bardzo mocno indyjską tradycję, a intryga skupia się na nie dopuszczeniu do ślubu bohaterki z innym niż bohater mężczyzną. Różnica polega jedynie na tym, że bohater nie wychował się w Europie, a bohaterka jest o wiele bardziej otwarta niż jej słynna poprzedniczka. Właśnie… wyjątkowy luz i otwartość bohaterów Befikre miał przede wszystkim świadczyć o nowoczesnym ujęciu tematu, stał się jednak największą słabością nowego dzieła Chopry.
Befikre czerpie całymi garściami przede wszystkim z filmów Imtiaza Alego, wzorując się na takich dziełach jak Tamasha (2015) i Rockstar (2011), ale nie tylko. Widać tu też inspiracje Kiedy ją spotkałem (Jab We Met, 2007, Imtiaz Ali), Yeh Jawaani Hai Deewani (2013, Ayan Mukherjee), Cocktail (2012, Homi Adajania) i kilkoma innymi tak popularnymi ostatnio w Bollywood filmami o współczesnych związkach. W odróżnieniu od poprzedników Chopra wyraźnie nie radzi sobie jednak z tym tematem, a jego filmowi brakuje lekkości i świeżości tak charakterystycznej chociażby dla wyżej wymienionych dzieł (oczywiście poza Tamasha i Rockstar, które również mają wiele braków).
Historia opowiedziana w Befikre jest bardzo prosta; młody chłopak Dharam (Ranveer Singh) przybywa do Paryża, gdzie spotyka atrakcyjną Śajrę (Vaani Kapoor), dziewczynę, która tak jak on pochodzi z Indii, ale która wychowała się we Francji. Już po pierwszym spotkaniu bohaterowie nawiązują płomienny romans, ale po jakimś czasie namiętność wygasa równie szybko i gwałtownie jak się pojawiła, a para się rozstaje. Po kilku miesiącach Dharam i Śajra przypadkowo ponownie się spotykają i w rocznicę swojego zerwania postanawiają zostać przyjaciółmi. Jak sami podkreślają, ponieważ wcześniej nie łączyło ich nic poza namiętnością, nie byli w stanie zbudować szczęśliwego i trwałego związku. Teraz, jako przyjaciele znacznie lepiej się nawzajem poznają i zaczynają naprawdę dobrze się rozumieć. Wreszcie, kiedy Śajra nawiązuje znajomość z miłym i dobrze ułożonym bankierem, Dharam zdaje sobie sprawę, że chyba zależy mu na niej bardziej niż na przyjaciółce, ale zamiast wyznać dziewczynie prawdę, sam również znajduje sobie partnerkę. Podobnie jak wcześniej Dharam, teraz Śajra czuje się nieswojo na widok przyjaciela z inną kobietą, ale zamiast poważnie porozmawiać z nim o uczuciach, przyjmuje oświadczyny mężczyzny, z którym się spotyka. W odpowiedzi na ten akt Dharam również postanawia poślubić swoją dziewczynę, a obie ceremonie mają się odbyć w tym samym dniu. Jak można się jednak spodziewać, do ślubów nie dochodzi, a para bohaterów ucieka sprzed ołtarza po wywołaniu ogromnego skandalu i spowodowaniu wielkiej bójki wszystkich zebranych w kościele gości.
Befikre nie jest pierwszym indyjskim filmem, którego akcja rozgrywa się na Zachodzie, ale inaczej niż ma to miejsce w wielu współczesnych ekranowych opowieściach, Aditya Chopra poprzestaje jedynie na garści stereotypów dotyczących Francji i przedstawia swoim widzom Europę w klasycznym stylu słynnego Purab Aur Pachhim (1970, Manoj Kumar). Mieszkańcy Indii często protestują przeciwko zagranicznym produkcjom opowiadającym o ich kraju, których twórcy skupiają się przede wszystkim na pokazywaniu biedy i osadzają swoje opowieści w slumsach (wystarczy przypomnieć tu kontrowersje wokół Slumdoga. Milionera z ulicy (Slumdog Millionaire, 2008, Danny Boyle) i bardzo chłodne przyjęcie filmu w Indiach. Tymczasem, przenosząc swoje ekranowe opowieści na zagraniczny grunt, indyjscy twórcy równie często wpadają w pułapkę stereotypów pokazując swoim widzom jedynie wybrane elementy pozaindyjskiego życia, zogniskowane głównie wokół alkoholu, seksu i szeroko pojętej zabawy. Befikre jest właśnie jednym z takich filmów, a spojrzenie na Zachód nie zmieniło się tutaj od czasów Żony dla zuchwałych. W 1995 roku Aditya Chopra zabrał swoich widzów w podróż po Europie nie pokazując im praktycznie niczego poza kilkoma ładnymi obrazkami, teraz przenosi widza do Paryża i robi dokładnie to samo. Francuska kultura sprowadza się w filmie do francuskiego pocałunku, co zresztą zostaje otwarcie stwierdzone w finale opowieści. Dopiero wydobycie na powierzchnię indyjskich wartości pozwala wniknąć bohaterom głębiej i poza fizyczną atrakcyjnością odnaleźć w związku znacznie trwalsze elementy. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że ani Aditya Chopra ani jego bohaterowie nie chcą tak naprawdę poznać francuskiej kultury i wystarcza im powierzchowne, pocztówkowe spojrzenie na Paryż i okolice. Twórcy filmu nie zadali sobie nawet trudu, żeby sprawdzić, o czym tak naprawdę opowiada Katedra Marii Panny w Paryżu Victora Hugo, do której się odwołują i z pobieżnych informacji o jakiejś Esmeraldzie i jakimś Quasimodo wyciągają wniosek o łączącym tych bohaterów romansie.
Oczywiście, podobne stereotypy zawsze będą istniały, i tak jak dla pewnych osób Indie pozostaną przede wszystkim slumsami, których fotografowanie i filmowanie dobrze się sprzedaje na Zachodzie, tak samo równie chętnie przywoływanym elementem dla przyjemności widza indyjskiego będzie rozwiązła Europa. Problemem filmu nie jest jednak to, że jego twórcy pokazują Paryż w określony sposób – na przykład Vikas Bahl w Queen (2013) robi dokładnie to samo, wprowadzając wiele stereotypowych elementów, a jednak, mimo że w jego filmie odnajdziemy między innymi rozwiązłą Francuzkę indyjskiego pochodzenia i dzielnicę czerwonych latarni w Amsterdamie, postrzeganie Zachodu przez Bahla nie razi tak bardzo, jak ma to miejsce u Chopry. Na czym więc polega błąd twórców Befikre? Największą słabością filmu jest bez wątpienia jego scenariusz, a właściwie brak scenariusza. Pierwsza połowa to zlepek krótkich, średnio zabawnych skeczy, które są przede wszystkim popisem złego smaku twórców filmu i kiepskiego aktorstwa głównych bohaterów (tych ostatnich trudno jednak winić, scenariusz nie pozostawił bowiem wiele miejsca na zbudowanie napięcia i przekonanie widza, że Dharamem i Śajrą targają naprawdę wielkie emocje). Właściwie trudno powiedzieć co wspólnego ma płomienny romans z policzkowaniem policjanta, czy zakłócaniem publicznych imprez, takich jak mecz piłki nożnej lub występ w klubie, bohaterowie jednak niezwykle dobrze się bawią drwiąc sobie z wszelkich reguł, a ich wzajemne pożądanie wydaje się wymagać przede wszystkim publiczności. W efekcie zamiast namiętności i elektryzującej chemii między kochankami (pojawi się ona na moment dopiero w drugiej części filmu) widz otrzymuje garstkę luźno powiązanych scen, w których nie zabrakło striptizu w bibliotece, seksu w samochodzie zaparkowanym na środku ulicy, czy wyprawy do hotelu w samej bieliźnie i które zupełnie niczego nie wnoszą, przeciwnie, jedyne na co ma się ochotę po dotrwaniu do przerwy to opuścić kino. W filmie Masaan (2015, Neeraj Ghaywan) młodzieniec przyłapany przez policję w intymnej sytuacji w hotelowym pokoju popełnia samobójstwo, w Befikre para nakryta w podobnie niezręcznym momencie opuszcza hotel owinięta w prześcieradła i z radością macha do zebranych wokół dziennikarzy. W końcu to, co w Indiach może zrujnować życie, w Europie jest powodem do dumy i zachowaniem najzupełniej naturalnym.
Druga część filmu jest nieco lepsza niż pierwsza (poza z założenia zabawną sceną w kościele, która znowu jest niczym więcej niż żenującym widowiskiem w bardzo złym guście) głównie ze względu na fakt, że nareszcie zarysowuje się tu jakaś fabuła. W części tej widać też wspomniane nawiązania reżysera do Żony dla zuchwałych, podobnie jak w klasycznym dziele z 1995 roku, również tutaj bowiem nagle ukazana zostaje wyższość kultury indyjskiej nad zepsutą, zachodnią. Podczas przyjęcia przedślubnego, Dharam opowiada swojemu przyjacielowi kim są zgromadzeni wokół goście, nie szczędząc uszczypliwych uwag na temat rozwodów i orientacji seksualnej niektórych z nich. Aditya Chopra wybiera zatem jedynie pewne elementy świata, w którym osadził swoją opowieść i kreuje specyficzną jakość tylko po to, żeby następnie ten świat skrytykować konfrontując go z równie stereotypowym wyobrażeniem na temat Indii. Podobnie jak sam reżyser, jego bohater również nie potrzebuje wiedzy na temat kraju, do którego przybył, tak samo bowiem jak Radź z Żony dla zuchwałych traktuje on Europę jedynie jako miejsce, gdzie można się wyszaleć zanim się człowiek ustatkuje tak jak należy.
tekst: Tatiana Szurlej
Z niektórymi zarzutami się zgadzam, owszem. Ale szukanie wyrafinowanej rozrywki w komedii romantycznej, którą jest Befikre to chyba nie jest najlepszy pomysł 😉
Wow! Świetnie napisana recenzja, tylko trochę za dużo w niej spoilerów. 😉
Nie wiedziałam, że film ten aż tak bardzo jest współczesną wersją DDLJ. Jakoś od dłuższego czasu chciałam obejrzeć ten film, ale po przeczytaniu Twojej recenzji, odłożę sobie seans na później i zajmę się ciekawszymi tytułami. 😉
Pozdrawiam!