Żyjąc w określonym kontekście geograficzno-kulturowym, na co dzień nie zdajemy sobie sprawy z drobnych gestów i zwyczajowych zachowań, które wynikają z danej tradycji i są kultywowane od tak dawna, że stają się po prostu częścią zwykłego życia. Zdejmowanie czapki w kościele, całowanie kobiecych dłoni, ustępowanie miejsca czy mówienie „dzień dobry” to takie właśnie drobiazgi, na które już zupełnie nie zwracamy uwagi, choć niektóre z tych zwyczajów, jak wspomniane cmokanie w dłoń, mogą śmieszyć czy drażnić. „Dziwność” zachowań zwyczajowych dostrzegamy dopiero, gdy znajdziemy się w strefie innej kultury, w innym niż nasze społeczeństwie.
W tradycji indyjskiej spotykamy dosłownie setki zwyczajów i obyczajów społecznych. Obyczajowość, zarówno ta religijna, jak i świecka różni się w zależności od regionu czy kasty, ale niektóre zwyczaje, czy zachowania możemy zaobserwować jak Indie długie i szerokie. Wieś, jak chyba wszędzie na świecie, jest bardziej przywiązana do tradycji niż miasta, gdzie szybciej następują procesy globalizacyjne i ludzie nie są tak gorliwi w kultywowaniu wszystkich obyczajów. Wybierając się do Indii dobrze zapoznać się z kilkoma, czy kilkunastoma podstawowymi zachowaniami, żeby nie narażać siebie i innych na dyskomfort i zażenowanie i lepiej zrozumieć mentalność mieszkańców Subkontynentu.
Witający się Hindusi najczęściej pozdrawiają się słowami „namaste” lub bardziej uroczystym „namaskar”, składając przy tym dłonie, jak do modlitwy i lekko się kłaniając. Muzułmanie mówią zazwyczaj „salam”. W kosmopolitycznych metropoliach młodzież (i nie tylko) używa często zwrotów angielskich, ale „namaste jest wciąż mile widziane. Ludzie starsi lub bardziej przywiązani do tradycji dodają do powitania zwroty o zabarwieniu religijnym, np. „ram, ram” albo „om namaha śiwaya”.
W miejscach uważanych za święte Hindusi hinduiści i Indianie innych wyznań niechrześcijańskich zdejmują obuwie. Miejscem takim jest nie tylko świątynia, meczet, kaplica czy klasztor. W obszarze sacrum znajduje się także dom, mieszkanie. Przed wejściem do domu naszych indyjskich gospodarzy obowiązkowo zdejmujemy buty. Do świątyni nie wchodzi się po spożyciu mięsa i alkoholu. Niektóre świątynie zabraniają wstępu kobietom w czasie menstruacji. Przed wejściem do jakiejś świątyni warto najpierw poczytać wszystkie napisy umieszczone przy budynku. Niektóre świątynie są podzielone na stronę męską i kobiecą, należy tego przestrzegać. Nie wypada również pakować się do przybytku w szortach i koszulce na ramiączkach. W meczecie nakrywamy głowy. Żeby uniknąć nieporozumień, najlepiej obserwować jak zachowują się „tubylcy”.
Integralną częścią indyjskiej kultury jest szacunek dla starszych. Matka, ojciec i nauczyciel (ten w szkole i ten duchowy – guru) są osobami pierwszymi po Bogu. Podobnym respektem darzy się również dziadków i innych starszych krewnych. Szacunek okazywany jest przez dotknięcie stóp takiej osoby. Często wygląda to tak, że najpierw dotyka się dłonią stóp, np. matki, a następnie tą samą dłonią dotyka się własnego czoła. Osoba, której stóp się dotyka, może w zamian dotknąć głowy człowieka wyrażającego jej szacunek i w ten sposób udzielić błogosławieństwa. Wzajemne masowanie sobie stóp jest wyrazem szacunku, przywiązania i przyjaźni, nie ma podtekstu erotycznego, jednak tego rodzaju poufałość zarezerwowana jest dla osób zaprzyjaźnionych lub blisko spokrewnionych.
W każdym indyjskim domu znajduje się ołtarzyk z wyobrażeniami wybranych bogów, guru i świętych. Twarze posążków i obrazków nie mogą być skierowane na południe, a najlepiej, gdy są zwrócone ku północy. W hinduizmie na południu znajduje się piekło, a na północy niebo.
Przed przystąpieniem do ceremonii religijnej, albo podczas jej trwania, Hindusi robią sobie na czole plamkę za pomocą kumkum, specjalnego barwiącego proszku, czasem taką kropkę wykonuje odprawiający ceremonię kapłan i często używa do tego ofiarnej paćki złożonej z ryżu, cynobru i bogowie wiedzą, czego jeszcze. Jeśli decydujemy się na udział w takiej ceremonii lub, gdy składamy ofiarę w jakiejś świątyni, bądźmy przygotowani, że ktoś ozdobi nasze czoła takimi właśnie rytualnymi plamkami-paćkami. Kropki na czole nosi się także dla ozdoby, szczególnie starannie malują je sobie mężatki, gdyż takie bindi jest jedną z oznak ich statusu społecznego, podobnie jak pomalowany cynobrem przedziałek we włosach. Elegantki przyklejają sobie między brwiami rozmaite ozdóbki w różnych fantazyjnych formach. To jest ładne. Ceremonialne znaczki na czołach maluje się także zwierzętom, np. krowom, ale widziałam też psy paradujące z cynobrowymi plamkami na łebkach.
Nie dziwmy się widokowi dzieci o pięknie wymalowanych czernidłem oczach. Taki makijaż ma znaczenie higieniczne, ale też chroni przed złym okiem i urokiem. Dzieci lepiej nie dotykać bez akceptacji ich rodziców, na Sri Lance jest źle widziane, gdy dotyka się głowy, zwłaszcza jej czubka, podobnie jest w innych krajach buddyjskich, a że co kraj, to obyczaj, „better safe than sorry”, jak mówią Anglicy – unikajmy zbytniej poufałości.
W Indiach, zwłaszcza na północy, możemy stosunkowo często zobaczyć mężczyzn paradujących ze sobą za rękę. Nie są to geje. Co kraj, to obyczaj. Widziałam chodzących w ten sposób policjantów na patrolu. Czerwono pomalowane paznokcie, a najczęściej paznokieć małego palca również nie są oznaką innej orientacji seksualnej, a czego są, nie mam najmniejszego pojęcia.
W indyjskich toaletach najczęściej nie znajdziemy papieru toaletowego (poza hotelami i restauracjami „western style”, oczywiście), Indianie po prostu się podmywają. W toaletach zazwyczaj znajduje się specjalny, nisko umieszczony kranik i dzbanek lub kubek umożliwiający dokonanie ablucji. Często spotkamy się z napisem zakazującym wrzucania do muszli papieru toaletowego (jest do tego przeznaczony kubełek), nie jest to dziwactwo, a wymóg spowodowany ograniczoną drożnością rur kanalizacyjnych przystosowanych do wersji z podmywaniem. Większość indyjskich toalet to ubikacje „kucane”.
Jeśli już jesteśmy przy czynnościach fizjologicznych, warto wspomnieć, że w Indiach ludzie bekają i puszczają gazy bez żenady, szczerze i otwarcie. Dla nich to po prostu zwyczajne symptomy przyswajania i trawienia posiłku. Smarkanie w palce jest również popularne, podobnie jak plucie, z betelem czy bez betelu. Co kraj, to obyczaj. W Indiach „prostactwo” i wyrafinowanie zdają się stać na jednej półce, obok siebie.
Do podmywania się służy lewa ręka, dlatego nie używa się jej przy posiłku spożywanym tradycyjnie, bez użycia sztućców. Łokieć lewej ręki możemy wtedy oprzeć na blacie a dłoni pozwolić swobodnie zwisać poza stół.
Jeśli jest to możliwe, przed posiłkiem myjemy ręce.
Najbardziej spektakularnymi ceremoniami indyjskimi, oprócz hucznie obchodzonych świąt, są śluby i pogrzeby. Jako turyści możemy obserwować barwne orszaki ślubne przemierzające ulice miast, możemy też przypatrywać się z daleka obrzędom funeralnym i kremacji zwłok. W tym drugim przypadku należy zachować dalece idącą delikatność, nie fotografować, a przynajmniej dobrze udawać, że się nie fotografuje.
O oczywiście tylko niektóre „odmienności” obyczajowe i zwyczaje społeczne, z jakimi spotykamy się podczas podróży po Indiach. Zwykła uprzejmość i życzliwość mogą okazać się pomocne w przypadku kwestii wątpliwych, gdy nie wiemy, jak się zachować lub, gdy zaistniała sytuacja wprawia nas w zakłopotanie. Głośne beknięcie przy stole nie świadczy bynajmniej o braku szacunku dla współbiesiadników, a „kucana” toaleta nie dowodzi „zacofania”. Ot, co kraj, to obyczaj.