Najnowszy film Hansala Mehty, Simran na pierwszy rzut oka przypomina legendarne, bardzo mocno zaangażowane feministycznie dzieło Ridleya Scotta, Thelma i Louise (1991). O ile jednak przestępstwa popełniane raz po raz przez Thelmę i Louise okazały się dawać im wolność, której nie potrafiły odnaleźć w swoim nudnym, małomiasteczkowym życiu, podobna droga obrana przez bohaterkę Mehty wyraźnie ją ogranicza. Simran więc pozornie podąża tą samą drogą, w rzeczywistości jednak niestety łagodzi swój przekaz poprzez elementy, które uspokajają, ale też i zaburzają całą opowieść. Właściwie bardziej niż na kobiecym wyzwoleniu, Simran koncentruje się na pozornym upadku patriarchatu, reprezentowanego przez despotycznego ojca bohaterki. Utracił on wprawdzie niepodzielną władzę, ale pozostaje ciągle podświadomie straszącym upiorem, mającym wpływ na decyzje podejmowane przez córkę i co za tym idzie, na jej losy.
Bohaterką Simran jest Praful (Kangana Ranaut), pochodząca z Gudźaratu trzydziestoletnia rozwódka, która mieszka w Stanach Zjednoczonych i pracuje jako pokojówka w hotelu. Praful za wszelką cenę pragnie wyzwolić się spod rodzicielskiej władzy i przeprowadzić do własnego mieszkania. Niespodziewany wyjazd do Las Vegas wikła ją jednak w szereg nieprzyjemnych sytuacji, które w finale sprowadzają ją na drogę przestępstwa. Początkowo przerażona własnymi działaniami, napadająca na banki bohaterka stopniowo zaczyna rozkoszować się swoim nowym zajęciem, które, prawdopodobnie poprzez swoją zaskakującą łatwość, szybko wciąga ją jak hazard. Jak do tej pory opowieść zgadza się z podobnymi historiami, przedstawianymi przez wielu reżyserów na całym świecie, w tym w samych Indiach, czego przykładem może być nakręcony w 2005 roku film Bunty i Babli (Shaad Ali), opowiadający o w podobny sposób szukającej przygód i oderwania od szarej rzeczywistości parze. Simran jednak tylko pozornie przypomina wspomniane filmy.
Podstawowy problem tkwi w rozbieżności między tym, co twórcy filmu pragną pokazać, a co w efekcie pokazują. Mimo starań nie udaje im się stworzyć ciekawego portretu bohaterki, wokół której rozgrywają się wszystkie wydarzenia, a która pozostaje w tym wszystkim nijaka. Praful jest z jednej strony bardzo otwartą dziewczyną, z drugiej jednak nie potrafi się pozbyć kulturowego bagażu, który przywiozła ze sobą do Stanów Zjednoczonych. Być może fakt, że nie urodziła się w Ameryce sprawił, że pod pozorną maską otwarcia na to, co zachodnie, Praful pozostaje pod wielkim wpływem indyjskiej tradycji ze wszystkimi jej ograniczeniami. Niezależność i otwartość bohaterki sprowadzają się tak naprawdę jedynie do zmiany partnerów i niezrealizowanego planu usamodzielnienia. Mimo że sprawia wrażenie osoby nowoczesnej i niezależnej, Praful bardzo mocno tkwi w konwenansach i granicach wyznaczonych przez indyjską społeczność każdemu jej członkowi. Bohaterka nie boi się obrażać ojca, nierzadko posuwając się do upokorzeń, jednocześnie jednak panicznie się go boi i z tego powodu nie jest w stanie do niego dotrzeć i zrozumieć jego racji. Puste słowa i drobne utarczki nic nie znaczą wobec faktu, że Praful nie potrafi przyznać się rodzicom do swojego błędu i woli popełniać przestępstwa niż wspólnie z rodziną rozwiązać problem.
Co ciekawe, trauma związana z przeżytym rozwodem i wstydem, jaki ów rozwód przyniósł jej rodzinie tkwi w Praful tak mocno, że każde inne nieakceptowane społecznie działanie, w tym rabowanie banków, wydaje się jej występkiem znacznie mniejszym niż to, czego dopuściła się przyjeżdżając do Stanów Zjednoczonych. Wprawdzie działania niezgodne z prawem są pewną wypadkową innych sytuacji, zastanawia jednak fakt, że nikt w całym filmie nie gani tego procederu, a i sama Praful nie odczuwa najmniejszych wyrzutów sumienia (no, może poza współczuciem wobec przerażonego jej napadem starszego kasjera, który trafia do szpitala). Uderzający wręcz pozostaje fakt, że rozwód jest dla bohaterki i jej rodziców znacznie większym wstydem i traumatycznym przeżyciem niż aresztowanie i osadzenie w więzieniu. Nawet surowy ojciec ze spokojem mówi córce, że po wyjściu na wolność wszystko wróci do normy i będzie mogła zacząć od nowa. Wprawdzie nie wiemy, czy zacznie jej wypominać pobyt za kratkami do tego stopnia, do jakiego przywoływał wcześniej jej małżeńską porażkę, wydaje się jednak, że nie.
Simran to zatem kolejny indyjski film o kobiecej emancypacji, którego twórcy pragnąc pokazać nowoczesną kobiecość idą o krok za daleko. Twórcom wyraźnie zależy na pokazaniu nowej, odważnej i niezależnej kobiety, jednak, podobnie jak w kilku ostatnich indyjskich dziełach, pochwała kobiecej wolności przybiera tu nieoczekiwaną formę. Spokój rodziców osadzonej w więzieniu Praful każe wyciągnąć wniosek, że rabowanie banków to mniejsze przestępstwo niż ślub z mężczyzną, którego samemu się wybrało, rozwód, czy posiadanie więcej niż jednego partnera seksualnego. Przypomina to nieco kontrowersyjną próbę udowodnienia, że zgoda na seks za pieniądze nie jest prostytucją, jaką podjęto w filmie Pink (2016 Aniruddha Roy Chowdhury), lub twierdzenie, że wolność nowoczesnej kobiety pozwala jej zdradzać partnera, jak dowodziła Deepika Padukone w swojej kampanii It’s My Choice (2015, Homi Adajania). Twórcy Simran zatem, zamiast pokazać nietypową, otwartą i nowoczesną bohaterkę, popadają w skrajność, tworząc przerysowane monstrum, które nie wzbudza sympatii widza, ponieważ nie rozumie, że bycie kobietą nie zwalnia z obowiązku przestrzegania tych samych praw, jakie dotyczą wszystkich ludzi.
W finałowej piosence, która zupełnie nie pasuje do całości i kłóci się ze wcześniejszym wizerunkiem Praful, widz dowiaduje się wreszcie na czym polega problem bohaterki; nie chce ona być przez nikogo zmuszana do małżeństwa, jawiącego się tutaj jako jedyne ograniczenie stojące na drodze kobiecej samorealizacji. Odważna i wyzwolona Praful gardzi mężczyznami, a jednocześnie cały czas przyjmuje od nich pomoc, z obrzydzeniem myśli o aranżowanych małżeństwach, ale ze strachu przed ojcem udaje zainteresowanie dla wybranego przez niego kandydata na męża, którym się następnie cynicznie bawi. Wreszcie sama dochodzi do wniosku, że zabawa w emancypację nie do końca się jej udała i radzi niedoszłemu mężowi żeby przestał spotykać się z dziewczyną taką jak ona, bo jest na to zbyt wartościowym człowiekiem.
Kangna Ranaut nie udźwignęła roli Praful, która pozostaje zlepkiem skrajnie różnych postaci, będąc jednocześnie całkowicie pustą. W efekcie, mimo próby pokazania czegoś przeciwnego, Praful pozostaje mniej wyzwolona niż Simran z Żony dla zuchwałych (1995, Aditya Chopra), do której nawiązuje tytuł filmu, a która miała tu być prawdopodobnie kontrastem dla nowoczesnej i stanowiącej o sobie bohaterki. Podobnie jak Praful, Simran wychowała się poza Indiami, w domu w którym rządził despotyczny ojciec. W przeciwieństwie do bohaterki Mehty, Simran nigdy swojego ojca nie krytykuje i nie wyśmiewa się z niego, a jednak to ona odnosi w finale filmu zwycięstwo, osiągając dokładnie to, co zamierzała i odchodząc z ukochanym. Simran doskonale wie, czego pragnie od życia i zmusza zarówno ojca, jak i ukochanego żeby postępowali zgodnie z jej wolą (wystarczy wspomnieć kolejne próby, jakim bohaterka poddaje Radźa, który oprócz realizacji karkołomnego planu wkradnięcia się w łaski przyszłego teścia, musi wymyślać rozmaite podchody, dzięki którym to on, a nie wybrany przez ojca narzeczony dopełnia z Simran kolejnych przedślubnych rytuałów). Praful nie jest w stanie podjąć tak stanowczych działań, bo wiedząc doskonale z czym walczy, nie potrafi określić o co. Powtórzona kilkakrotnie w filmie Mehty finałowa kwestia ojca oryginalnej Simran: „Idź, Simran, idź. Przeżyj swoje życie jak chcesz” nie pasuje do opowieści o Praful, która nie ma pomysłu na to jak przeżyć swoje życie i która, nawet po osadzeniu w więzieniu beztrosko snuje plan uwikłania się w podobne jak wcześniej kłopoty. Mimo pozornej pochwały wolności, dostajemy zatem bohaterkę będącą przede wszystkim zagubionym dzieckiem, które nie wie, czego oczekuje od życia i myśli, że wszystko ujdzie mu na sucho.
Historię nieszczęśliwego, zakończonego rozwodem małżeństwa Praful można wprawdzie odczytać jako swoisty dalszy ciąg dziejów Simran i Radźa, których historia kończy się tam, gdzie zaczyna się opowieść Praful. Pogłębienie psychologicznego portretu głównej bohaterki, która stałaby się kimś więcej niż nieprzekonującym zlepkiem Tanu z Tanu Weds Manu (2011, Shailesh R. Singh) i Rani Mehry z filmu Queen (2014, Vikas Bahl) i stworzenie spójnej historii, nawet o nieprzystosowaniu do szybko zmieniającego się świata, pozytywnie wpłynęłaby na dzieło Mehty. Szkoda, że w zupełnie bezmyślny sposób zmarnowano potencjalnie bardzo ciekawą opowieść z niezwykle interesującą rolą do zagrania. Simran jest przyjemnym i zabawnym filmem, mogło to jednak być dzieło wyjątkowe.
napisała: dr Tatiana Szurlej