Gdy chce się wyjaśnić jakiś indyjski fenomen czy obyczaj, albo gdy chce się odkryć tajemnicę jakiejś świątyni lub plucia betelem, najlepiej sięgnąć do legendy, mitu, przekazywanej z pokolenia na pokolenie ludowej opowieści. Również rasa koni marwarskich (koni marwari) znajduje swój początek w legendzie.
Dawno temu, może w XI a może w XII wieku, u wybrzeży północno-zachodnich Indii rozbił się statek handlowy, który wśród licznych skarbów wiózł na swym pokładzie siedem wierzchowców czystej krwi arabskiej. Załoga utonęła, ale konie ocalały i spłoszone rozbiegły się po okolicy. Ludziom udało się je schwytać i otoczyć należytą opieką. To one, krzyżując się z miejscowymi silnymi i wytrzymałymi kucami, dały początek rasie łączącej przymioty silnych zwierząt jucznych z gracją koni wyścigowych. Badania genetyczne dowodzą, że w tej legendzie jest spore ziarno prawdy, gdyż konie marwari są blisko spokrewnione z końmi arabskimi. Charakteryzują się urodziwą, proporcjonalną sylwetką i specyficznymi uszami stykającymi się wdzięcznie ponad głową zwierzęcia.
Rozmnażaniem i hodowlą nowej rasy koni zajmowały się radźpuckie klany królów i wojowników, a przede wszystkim klan Rathorów, panujący nad niewielką krainą Kanaudź, który na skutek przegranej wojny został w XII wieku wyparty na wielką pustynię Thar. Konie marwari okazały się tutaj niezastąpione. Były wytrzymałe i potrafiły wiele dni obywać się bez paszy. Były silne siłą swoich przodków – kucy, i szybkie jak rasowe araby. Posiadały rzadką umiejętność chodzenia naturalnym tanecznym kłusem, łatwo poddawały się treningowi i były niezmiernie oddane swoim jeźdźcom. Wszystkie te cechy przetrwały w ich współczesnych potomkach, a badania genetyczne dowiodły, że konie marwari zachowały przez wieki czystość krwi.
I dawniej i dziś marwari to idealne konie dla pustynnych wojowników, ale i idealne konie dla tych, którzy chcą popisywać się ich gracją i skutecznością w grach sportowych i na paradach. Iście królewskie zwierzęta. W czasach średniowiecza przywilej dosiadania takich wierzchowców posiadali jedynie królowie, książęta, wybrana arystokracja i wybitni wojownicy. Taki koń był wyznacznikiem prestiżu, władzy i wielkości. Jak wszędzie na świecie, gdzie rozwinęła się kultura jeździecka, piękny koń wskazywał na status społeczny jego jeźdźca. W późniejszych czasach populacja koni marwari znacznie wzrosła i można było organizować liczne oddziały kawaleryjskie. W XV wieku klan Rathore powołał do istnienia kawalerię liczącą 50 tysięcy jeźdźców! Tak przynajmniej wieść gminna głosi, a indyjska wieść gminna charakteryzuje się precyzją i zamiłowaniem do liczb. Inna wieść podaje, że dzielne marwarskie rumaki doskonale sprawdzały się na polu bitwy i opuszczały je tylko w trzech przypadkach: po zwycięstwie, odchodząc do krainy wiecznie zielonych pastwisk lub wynosząc w bezpieczne miejsce rannego jeźdźca.
Za panowania Mogołów marwari prawdopodobnie dostały zastrzyk świeżej krwi od wierzchowców pochodzących z Azji Centralnej. Musiał być to jednak zastrzyk niewielki, gdyż jego działanie nie zdołało wyprostować lirowato wygiętych uszu.
Swoją walecznością i lojalnością konie marwarskie wykazały się również podczas I Wojny Światowej, wożąc na swych grzbietach kawalerię pod dowództwem Sir Pratapa Singha, wspomagającą armię brytyjską. Widać z tego, że marwari nie są pamiętliwe, bo to właśnie za czasów brytyjskich rozpoczął się upadek konia marwarskiego. Brytyjczycy nie polubili tego zwierzęcia, a jego wygięte ku sobie uszy uznali za oznakę „gorszego sortu” koni. Marwari określano mianem koni „tubylczych”, które to określenie niosło ze sobą spory ładunek pogardy. Do gry w polo Brytyjczycy wybierali kuce lub konie innych ras.
Niepodległość okazała się dla „marwarów” jeszcze bardziej niełaskawa. Były inne problemy niż jakieś tam radźpuckie konie. Wielu maharadżów zostało pozbawionych tytułów, majątków, ziemi i pałaców. Marwarskie konie szły masowo na rzeź. Te, którym udało się uniknąć losu kabanosa były kastrowane i używane jako zwierzęta pociągowe. Nad rasą dzielnych pustynnych koni zawisło widmo zagłady. Jedyną osobą, której nadal zależało na marwarach był maharadża Umaid Singh, którego spadkobiercy poszli w jego ślady, zwłaszcza wnuk, maharadża Jodhpuru, Gaj Singh. Książęca rodzina ocaliła rasę koni marwarskich, rozmnażając je i troszcząc się o nie pomimo przeciwieństw, złej koniunktury i zupełnej nieopłacalności. Inna sprawa, czy ta sama rodzina z równym oddaniem troszczyła się o ludzi, ale przynajmniej ocalili konie, dla siebie i dla świata.
W drugiej połowie XX wieku i pod sam jego koniec popularność koni marwarskich znów zaczęła rosnąć. Odbudowano populację, choć daleko jej do stanu sprzed mrocznej dla koni epoki. Zainteresowanie i podziw dla tej rasy pojawiło się wśród hodowców i miłośników jeździectwa na Zachodzie – w Europie i USA. Indie długo wzbraniały się przed eksportem swoich rdzennych, mozolnie odbudowanych ras, ale kilka marwarów hasa już po Ameryce. A całkiem sporo hasa ich po Rajasthanie, gdzie w dzisiejszych czasach pełnią role dekoracyjne (same udekorowane po książęcemu) i reprezentacyjne. Biorą udział w pokazach, konkursach i paradach. Uświetniają uroczystości weselne. Grają w polo. Ale też ścigają się, pracują w wosku i policji. Coraz bardziej popularna staje się również turystyka wykorzystująca elementy jeździectwa. Marwarskie konie doskonale się do tego nadają, gdyż są inteligentne, przyjazne i posłuszne.
Trudno wyobrazić sobie indyjski Rajasthan bez koni marwari, tak samo, jak trudno wyobrazić sobie tę krainę bez wielbłądów, pustynnych piasków i bajecznie kolorowych kobiecych strojów. Rajasthan słynie bowiem z pałaców, fortów, różowych i niebieskich miast, kobiet, które ubierają się jak królowe, dawnych królowych, które dosiadały koni u boku swych mężów-wojowników i, oczywiście, z koni marwari. Pełnych gracji, stworzonych do tańca, gry w polo i dzikiego cwału po pustkowiach. Konie marwari stanowią element rajasthańskiego krajobrazu i radźpuckiej kultury. Od dziewięciuset lat biegają po piaszczystych ścieżkach, nosząc na swych grzbietach różne osoby i osobistości. Dosiadając takiego wierzchowca każdy może poczuć się jeźdźcem pustyni, maharadżą pędzącym na czele swych wojsk ku kolejnej zwycięskiej bitwie. Marwari to konie-legendy wpisane w baśniową, pełną pasji, dworskich intryg i bohaterskich czynów legendę Rajasthanu.